Kategorie

Płatności

   
           Zalecane !

    

      Wpłata na konto
            firmowe
      (przelew zwykły)  

      
     Tylko dla klientów
          z zagranicy

Caribou ‎– Up In Flames

Dostępność:
szt.
Cena netto: 54,47 zł 67,00 zł

Caribou ‎– Up In Flames

 

 

Label: Leaf ‎– BAY 26VC
Format: Vinyl, LP, Album + CD, Album, Limited Edition, Reissue
Country: UK
Released: 06 May 2013
Genre: Electronic
Style: Leftfield, Experimental

 

Tracklist:

 

A1 I've Lived On A Dirt Road All My Life
A2 Skunks
A3 Hendrix With Ko
A4 Jacknuggeted
A5 Why The Long Face
B1 Bijoux
B2 Twins
B3 Kid You'll Move Mountains
B4 Crayon
B5 Every Time She Turns Round It's Her Birthday

 

Barcode and Other Identifiers:

 

Barcode: 843190002610

 

Up In Flames, wydaje się muzyczną kwintesencją gorączki. Sam tytuł z płomieniami inklinuje odpowiednie skojarzenia. Rozmyta okładka posługuje się barokowym iluzjonizmem. Z daleka ewokuje zbliżenie kobiecego biustu ledwo przykrytego porwanym topem. Gdy jednak przyjrzeć się zdjęciu dokładniej, przedstawia impresyjny pejzaż słonecznej uliczki, popełniony pod światło zza owocowego krzaka. Urzekająca manipulacja.

Wreszcie sama zawartość merytoryczna. Już od progu, w mgławym "I've Lived On A Dirt Road All My Life", Snaith zabiera nas na palącą wycieczkę szlakami treści ukrytych. Oniryczny zaśpiew "And I just wanna get you home" krystalizuje upalne rozleniwienie. Jakby człowiek leżał sobie wtulony w poduszkę i czuł się tak słodko, że spokojnie mógłby wymienić imię dziewczęcia, w którym się skrycie kocha. Na jawie nie do pomyślenia, bo to przecież sekret.

Wychodząc od założenia organiczności, Dan dokonał zmian rewolucyjnych i wypluł materiał paradoksalny: logiczny i niespodziewany. Przede wszystkim dodał wokale. Czerpiąc zarówno z amerykańskiego psychodelicznego pop-rocka lat sześćdziesiątych, jak i brytyjskiego powłóczenia spod znaku Spacemen 3, uczynił z ludzkiego głosu element hipnozy, a nie orzeźwienia. Zbudował kompozycje na prostych, stopniowo przetwarzanych sekwencjach. Zaaranżował je przebogato, pamiętając jednak o pofałdowaniu części składowych. Urywki gitarowe, dzwonki, trąby, analogowe klucze, zbiorowe klaśnięcia, efekty produkcyjne Spectora i te naszprycowane pętle niestrudzonej, oddychającej, skocznej, staroświeckiej perkusji mieszają się razem jak w kotle, dając smak najbliższy improwizacjom Mercury Rev gdzieś tak z okresu Boces. To już dłużej nie jest ciepłotronika, to więcej ma wspólnego z abstrakcyjnymi rozwiązaniami bedroom-popowymi.