Categories

Payment

   
           Zalecane !

    

      Wpłata na konto
            firmowe
      (przelew zwykły)  

      
     Foreign customers
               only 

Morbid Angel ‎– Blessed Are The Sick

Availability:
szt.
Net Price: €9.76 €12.00

Morbid Angel ‎– Blessed Are The Sick

 

Label: Earache ‎– MOSH031CDX

Format: CD, Album, Reissue, Digipack

Country: UK

Released: 2011 / 1991

Genre: Rock

Style: Death Metal

 

 

Tracklist

 

 

1. Intro 1:27

2. Fall From Grace 5:13

3. Brainstorm 2:34

4. Rebel Lands 2:41

5. Doomsday Celebration 1:49

6. Day Of Suffering 1:54

7. Blessed Are The Sick / Leading The Rats 4:47

8. Thy Kingdom Come 3:24

9. Unholy Blasphemies 2:10

10. Abominations 4:26

11. Desolate Ways 1:40

12. The Ancient Ones 5:53

13. In Remembrance 1:25

 

 

Notes

Digipak including poster.

 

Barcode and Other Identifiers

Barcode (Text): 5 055006 503135

 

 

Jak mało który zespół, Morbid Angel po wydaniu debiutackiego albumu został wliczony do ścisłej czołówki death metalu. Jakby bowiem nie patrzeć "Altars Of Madness" był jedną zlepszych pozycji w tamtym okresie.

 

Mówi się jednak, że dopiero drugi album weryfikuje prawdziwe umiejętności zespołu. Jednak w dobie mainstreamowej dominacji Obituary, który zbierał laury za "Cause Of Death" czy Sepultury sprzedającej setki tysięcy egzemplarzy "Arise", czy bluźnierczego Deicide oraz coraz większej popularności muzyki grunge, kto by przypuszczał, że Morbid Angel nagra coś takiego...

 

To "coś takiego" to "Blessed Are The Sick" - album, który śmiało można nazwać progresywnym death metalem ! Juz sama okładka - jakże sugestywny obraz J. Delville'a "Les Tresors de Satan" może sugerować co będzie zawierał album. "Blessed..." zawiera 13 utworów, jakże innych od tych, które znalazły się na debiucie.

 

Morbid Angel nagrał album chyba wolniejszy, zdecydowanie cięższy, szalenie rozbudowany i bardzo techniczny. Zniknęła grzieś ta przestrzeń, ten luz, który był wszechobecny na "Altars...", a w zamian mamy monumentalny, potężny death metal, bez tej nieokiełznanej dziczy.

 

Wszystko na "Blessed..." jest poukładane, a mimo zespołowi udało się zachować surowość, odrobinkę niechlujstwa i brudu. Płyta rozpoczyna się intrem będącym chyba zabawą Treya z przesterem gitarowym. Intro jednak świetnie wprowadza nas w pierwszego killera na płycie...