Kategorie

Płatności

   
           Zalecane !

    

      Wpłata na konto
            firmowe
      (przelew zwykły)  

      
     Tylko dla klientów
          z zagranicy

Slayer ‎– Show No Mercy

Dostępność:
szt.
Cena netto: 78,86 zł 97,00 zł

Slayer ‎– Show No Mercy

 

Label: Back On Black ‎– BOBV154LPLTD

Format: Vinyl, LP, Album, Limited Edition, Reissue, Red/Grey

Country: UK

Released: 20 Apr 2013 / 1983

Genre: Rock

Style: Thrash, Speed Metal

 

 

 

Tracklist

 

 

 

A1 Evil Has No Boundaries 3:11

A2 The Antichrist 2:50

A3 Die By The Sword 3:37

A4 Fight Till Death 3:38

A5 Metalstorm / Face The Slayer 4:55

B1 Black Magic 4:04

B2 Tormentor 3:45

B3 The Final Command 2:32

B4 Crionics 3:28

B5 Show No Mercy 3:08

 

 

Notes

 

Limited Record Store Day release of 500 on Half Red/Grey 180G vinyl in gatefold sleeve.

 

 

Barcode and Other Identifiers

Barcode: 0803341394070

 

 

 

Show No Mercy to pierwsza płyta Slayera i datowana jest, tak samo jak pierwszy krążek Metallici, na rok 1983. Jak więc łatwo obliczyć, minęło ponad dwadzieścia lat od kiedy świat usłyszał czysty thrash. To między innymi ta płyta sprawiła, że możemy dziś mówić i pisać recenzje Megadeth, Testament czy Kreatora.

 

Ten krążek to protoplasta. Nie możemy zatem spodziewać się, aby był doskonały pod każdym względem. Jest bowiem np. utwór "Crionics", który z thrashem niewiele ma wspólnego. Brzmi bowiem jak przyspieszony Maiden z czasów płyty Killers. Ale w tym brzmieniu jest tak "uroczy", że trudno mu się oprzeć. Czy nie uderzyło Was w ostatnim zdaniu słowo "uroczy"? No właśnie. Thrash nie może być uroczy - tu nie ma miejsca na konwenanse.

 

Ma być głośno, brudno, jazgotliwie i do bólu wulgarnie. Czy tak jest na tej płycie? A jak! Brudu Ci u nas dostatek. Czy jeśli napiszę tytuł "Black Magic" to będą mógł zakończyć pisanie recenzji? Myślę, że przed wieloma thrashmaniakami byłbym usprawiedliwiony. Któż bowiem nie bawił się przy tym kawałku i nie przeżywał każdego przeciągnięcia na gitarze.

 

Chyba nie ma osoby, która chciałaby innego thrashu. Bo jeśli ten gatunek muzyczny, to tylko z taką muzyką, z takim tekstem, zaśpiewanym właśnie w taki umiarkowany sposób. No i rzecz jasna z taką właśnie solówką. Czy ktoś obraziłby się, gdyby takich majstersztyków znalazło się na tej płycie więcej? Chyba nie. A tego stuffu jest tutaj dużo więcej. "The Final Command" to kolejny kawałek, który wrzucam do szuflady nazwanej "moje perełki". Rozkręca się dość wolno.

 

Najpierw jedna gitarka zapodaje niesamowity motyw. Później przy aplauzie perkusji wchodzi druga gitara, powielająca melodię pierwszej. Wszystko przyspiesza, a gitary nakładają się na siebie i są praktycznie dublowane przez perkusję. Wchodzi wokal. Czy to zwalnia akcję? Ani trochę. Jest coraz szybciej i szybciej. A im szybciej - tym piękniej. I takich płyt proszę więcej. Nim jednak zakończę recenzję, zwrócić muszę uwagę na jeszcze jeden utwór pt. "Metal Storm/Face The Slayer". Doskonały tytuł, szczególnie druga jego część.

 

Jeśli chcecie zmierzyć się z mordercą to zalecam zacząć słuchanie tej płyty od kawałka numer pięć. Gwarantowane zauroczenie. Zaczyna się dokładnie tak samo jak "Creeping Death" Metallici ale to przecież jak najbardziej pozytywne skojarzenie, nieprawdaż? To co słyszymy przez pierwsze 2 minuty to po prostu idealna mieszanka prędkości, melodii i siły. I właśnie taka jest cała płyta. Silna, melodyjna i szybka.

 

Czy właśnie od tej płyty należy zacząć przygodę ze Slayerem? Tak. A co później? Później ich druga płyta. Później trzecia i czwarta. I tak aż do God Hates Us All. Kiedy bowiem mamy do czynienia z taką legendą (w dodatku żyjącą) i takim pięknym thrashem to nie możemy pozwolić sobie na żadne przeoczenie. Absolutnie trzeba znać każdą nutę. I tutaj właśnie, każdą nutę aż chce się znać!