Kategorie

Płatności

   
           Zalecane !

    

      Wpłata na konto
            firmowe
      (przelew zwykły)  

      
     Tylko dla klientów
          z zagranicy

Velvet Underground, The & Nico ‎– The Velvet Underground & Nico

Dostępność:
szt.
Cena netto: 52,03 zł 64,00 zł

The Velvet Underground & Nico ‎– The Velvet Underground & Nico

 

Label: Verve Records ‎– V6-5008

Format: Vinyl, LP, Album, Reissue

Country: US

Released: 1998 / 1967

Genre: Rock

Style: Garage Rock, Psychedelic Rock

 

 

 

Tracklist

 

 

A1 Sunday Morning 2:53

A2 I'm Waiting For The Man 4:37

A3 Femme Fatale 2:35

A4 Venus In Furs 5:07

A5 Run, Run, Run 4:18

A6 All Tomorrow's Parties 5:55

B1 Heroin 7:05

B2 There She Goes Again 2:30

B3 I'll Be Your Mirror 2:01

B4 Black Angel's Death Song 3:10

B5 European Son 7:40

 

 

Notes

 

Comes in gatefold sleeve.

 

Barcode and Other Identifiers

 

Matrix / Runout (Vinyl label A): V6/5008 (MGS 558)

Matrix / Runout (Vinyl label B): V6/5008 (MGS 559)

Matrix / Runout (Runout A, hand-etched): 3972 V65008 - 1(A) S 35947 RE DcBφs

Matrix / Runout (Runout B, hand-etched): 3972 V65008 - 1(B) S 35948 RE DcBφs

 

 

 

Początek roku 1967. W Kalifornii na dobre rozpętała się hipisowska rewolucja. Wkrótce odbędzie się festiwal w Monterey. To od niego rozpocznie się wspaniała kariera Jimiego Hendrixa. I to m nim tak wspaniale zabłyśnie gwiazda Janis Joplin... Nowojorska The Factory Andy'ego Warhola nie za bardzo pasowała do haseł propagujących miłość i pokój.

 

Przesiąknięta atmosferą dekadencji przyciągała raczej straceńców niż idealistów wierzących w lepszy świat. Nic więc dziwnego, że związał się z nimi także Velvet Underground. Ze swą muzyką i ambicjami pasował do świata nowojorskiej bohemy artystycznej. Nie dziwi też, że produkcji ich płyty podjął się sam Warhol...

 

Mimo że zawarte na niej piosenki powstały dużo wcześniej, mimo że nagrań dokonano jeszcze w kwietniu 1966 roku, Velvet Underground & Nico ukazała się właśnie w 1967. Jakby na przekór czasom, których symbolem stanie się za kilka miesięcy Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band... Zaczyna się niewinnie. Od delikatnych dźwięków Sunday Morning.

 

Leniwie zaśpiewana piosenka, w tle akompaniament instrumentów smyczkowych... Coś jakby z klimatu melodyjnych, banalnych przebojów z pierwszej połowy lat sześćdziesiątych. Być może to zasługa (wina?) Toma Wilsona. W końcu to na płycie jedyny utwór, którego był producentem. Potem ta nagła zmiana nastroju – I’m Waiting For My Man. Bas, perkusja i fortepian wybijają monotonny, rytmiczny akompaniament.

 

Trochę w tym Rolling Stonesów, a trochę tradycyjnego rock'n'rolla. Zwłaszcza wtedy, gdy Cale na fortepianie zaczyna wyprawiać naprawdę zdumiewające rzeczy. Wykracza poza tonację, fałszuje. Przypomina to trochę Jerry'ego Lee Lewisa szalejącego po klawiaturze... Zresztą większość kompozycji z tej płyty to jakby połączenie rock'n'rollowej tradycji i awangardy. W Run Run Run pobrzmiewa rhythm'n'blues.

 

Aranżacja jest jednak niezwykle ascetyczna, by nie powiedzieć prymitywna. Na dodatek gitary brzmią tak, jakby ich właściciele nigdy wcześniej nie słyszeli o konieczności strojenia instrumentów. Venus In Furs oparty jest na opętańczych, jakby zaczerpniętych z indyjskich rag dźwiękach altówki. Na to nałożone dodatkowe dogrywki Cale’a. Nagłe, ostre... Powstaje coś na kształt upiornej psychodelii.

 

Więcej tu jednak szaleństwa niż narkotycznej halucynacji... Nawet utwory zaśpiewane przez Nico, doczepione nieco na siłę, jednak mieszczą się w konwencji grupy. Femme Fatale czy I’ll Be Your Mirror mogłyby pochodzić z repertuaru Shangri Las czy jakiejś innej dziewczęcej grupy wokalnej. Ta pierwsza przypomina nawet odrobinę Leader Of The Pack. Zaśpiewane przez Nico nabierają dodatkowego wymiaru.

 

Największe wrażenie robi jednak trzeci utwór w jej wykonaniu - All Tomorrow Parties. Piękna i przejmująco smutna melodia, hipnotyczny akompaniament, nieco orientalne brzmienie gitar i głos Nico - wyjątkowo niski i beznamiętny. Zimny... Awangardowe aspiracje Velvet Underground najwyraźniej ujawniają się w dwóch ostatnich utworach. Melodeklamacja Lou Reeda w The Black Angel’s Death Song przypomina trochę piosenki Boba Dylana.

 

W podkładzie słychać niepokojące brzmienia gitar i altówki Cale'a. Na dodatek Reed w pewnym momencie zaczyna syczeć do mikrofonu... European Son oparty jest na monotonnym pochodzie basu i prostym rynnie perkusji. Do czasu. W melodię wbijają się nagle przeraźliwe dźwięki, jakby odgłos tłuczonego szkła... Utwór zaczyna się zupełnie rozjeżdżać.

 

Bas i perkusja ciągle grają swoje, ale gitara idzie jakby w swoją stronę. Sprzężenia, jęki... Finał to już zupełny chaos. Jeszcze dziś nie jest łatwo wytrwać do końca tej kompozycji. Tym łatwiej sobie wyobrazić, jakie wrażenie musiała robić w 1967 roku... Szokowała nie tylko muzyka. Szokowały i teksty Lou Reeda. Przecież I'm Waiting For My Man opowiada o spotkaniu z dealerem narkotyków. Venus In Furs to opis praktyk sadomasochistycznych.

 

A Heroin... When I put a smack into my vain (...) I feel just like Jesus son... Słowa doskonale współgrają z muzyką, która co chwila zwalnia i przyspiesza, co ma oddawać doznania wywołane zażyciem heroiny. Dotąd nikt nie mówił o takich rzeczach w ten sposób. Nikt się nie odważył. Nigdy przedtem i jeszcze długo potem...