Ortalion – Ortalion
(album z autografami!)
Label: Audio Cave – ACV-001-2016
Format: Vinyl, LP, Album, Stereo
Country: Poland
Released: 15 Oct 2016
Genre: Jazz, Rock
Style: Acid Rock, Contemporary Jazz, Experimental, Fusion, Space Rock
Tracklist:
A1 Embrion 3:34
A2 Los piranas de Mars 4:34
A3 Terminal Leonov 8:15
B1 Lilith Violin – Julia Morawska 5:50
B2 Love me gender 4:27
B3 After-REC 4:38
B4 Fuzzzy Buzzzy 3:11
B5 Fuzzzy Buzzzy/Step Left (bonus track) 4:22
Notes:
piano, electric piano, syntheziers, vocoder - Cezary Morawski
trumpet - Robert Jakubiec
baritone saxophone - Marcin Otłowski
bass guitar - Jacek Brzeziewicz
drums - Piotr Majka
sampler, percussion instruments - Jacek Stromski
Barcode and Other Identifiers:
Barcode: 5905669566094
Gdańsk ponownie pozytywnie zaskakuje – tym razem pod postacią zespołu Ortalion. Grupa istnieje co prawda od kilku lat (pięciu, jeśli czytacie ten tekst w 2016 roku, sześciu, o ile natraficie na niego już w 2017), jednak ja dotarłem do niej dopiero w chwili ukazania się debiutanckiego albumu zatytułowanego po prostu „Ortalion” (swoją drogą świetna nazwa).
Grupa, za lidera której uznawany jest klawiszowiec Cezary Morawski (m.in. Apteka, Lipali, Behemoth), pod szyldem wydawnictwa Audio Cave w drugiej połowie kończącego się roku opublikowała winylową wersję pierwszego studyjnego materiału (album na CD trafił do sprzedaży kilka miesięcy wcześniej).
Sześcioosobowa formacja muzyczna przygotowała dla słuchaczy propozycję z pogranicza jazzu (jako fundamentu) oraz brzmień elektronicznych, funku i rocka (jako składników dodatkowych, aczkolwiek istotnych dla efektu końcowego).
Artystom nie jest obca także forma improwizacyjna łączona z innymi gatunkami, dlatego w przypadku „Ortalionu” można również mówić o yassie. W pełni instrumentalne kompozycje, jakie znalazły się na albumie, tworzą dość szybką pod względem tempa całość.
Utwory nasycone są wielością dźwięków, faktur i fraz, które raz po raz wprowadzają nowe elementy, uzupełniając główną linię melodyczną. Dzięki takim rozwiązaniom, Ortalion wpisuje się do grona tych zespołów, które swoją siłę osadzają nie tylko w talencie i budowie muzycznych kompozycji, ale także w nieprzewidywalności, a to z kolei powoduje brak możliwości zaklasyfikowania płyty do jednego, wąskiego stylu.
Gwarantuję, że słuchając „Ortalionu”, waszą uwagę zwróci sekcja dęta. Robert Jakubiec (trąbka) i Marcin Otłowski (saksofon) są pierwszą linią, z którą przyjdzie się spotkać słuchaczowi. Ich udział jest istotny nawet w numerach, w których główną rolę odgrywają inne instrumenty.
Dzieje się tak chociażby w przypadku „Terminal Leonov” – kompozycji, w której najważniejszy wydaje się mocny rytm (brawa dla perkusisty Piotra Majki, basisty Jacka Brzeziewicza oraz obsługującego sampler Jacka Stromskiego).
Nieziemsko brzmi również „Love Me Gender”, w którym z kolei do głosu dochodzą akcenty charakterystyczne dla stylu fusion. Bardzo słoneczna, wręcz odwołująca się do egzotycznych klimatów końcówka numeru, powinna wywołać na twarzach słuchaczy sporo uśmiechu.
Pozytywnie odebrać należy także witającą nas niespokojną partią syntezatora kompozycję „Lilith”, która po osiągnięciu minuty zostaje uzupełniona o inne instrumenty. Te nie zmieniają diametralnie brzmienia – owszem, jest ono nieco jaśniejsze, ale uczucie napięcia wyczuwalne jest już do samego końca.
Oczywiście w przypadku tego typu płyt zawsze można szukać dziury w całym i próbować negować zaproponowane muzyczne rozwiązania – a to zwracają uwagę na powielanie schematów znanych z innych albumów fusion, a to dociekając źródeł dla inspiracji poszczególnych utworów, a przez to zarzucając autorom małą oryginalność brzmienia.
„Ortalion” jest jednak materiałem, przy którym te uwagi nie są najistotniejsze. Jakość zaprezentowanych nagrań sprawia, że zespół może czuć dumę z wykonanej pracy. W jazzie były już eleganckie garnitury, wygodne dżinsy, hipsterskie koszule w kratę, powyciągane swetry i okulary w szerokiej oprawie. Teraz czas na ortalion – chociażby ten gdański.