Label: For Tune – 0007 007 Format: Vinyl, LP, Album Country: Poland Released: 2019 Genre: Jazz Style: Free Jazz, Contemporary Jazz
Tracklist:
A1 Litania 15:16 A2 Kattorna 6:55 B Komeda's Medley (20:16) B.1 People Meet And Sweet Music Fills The Heart B.2 Astigmatic B.3 Svantetic
Pół wieku temu odszedł w zaświaty Krzysztof Komeda-Trzciński (1931–1969), z pewnością jeden z gigantów światowego jazzu. Tę cokolwiek smutną rocznicę chcielibyśmy uczcić 3-płytową mini-serią winyli, stanowiących analogowe reedycje wydawnictw For Tune®. Rozpoczynamy skróconą, z naturalnych dla winylu powodów, wersją wydanej w 2013 (przedwydanie: 2012) kultowej płyty CD Komeda kwartetu Obara Int’l, zarejestrowanej w 2012 live w łódzkiej Wytwórni i opatrzonej numerem katalogowym For Tune®: 0007(007).
Maciej Obara - bez wątpienia jedna z najjaśniejszych i bardzo docenionych już postaci na dzisiejszej młodej jazzowej scenie - nie złożył swojego artystycznego życia na Komedowym ołtarzu. Nie uwikłał się w rozpamiętywanie legendy i pielęgnacje pamięci o niej. Nigdy nie krył, że woli sam brać się za bary z muzyką i swoim charakterem zapisywać jej kolejne rozdziały. Toteż kiedy organizatorzy V Letniej Akademii Jazzu w Łodzi zwrócili się do niego z propozycją zagrania koncertu z muzyką Komedy, raczej trudno było spodziewać się, że zostawi wszystko i na kilka miesięcy rzuci się w wir rozmyślań nad repertuarem klasyka. Ale post factum przyznać też trzeba, że wcale tego nie musiał robić. Ma dziś znakomity własny kwartet. W połowie norweski, w połowie polski, w którym grają oprócz Ole Mortena Vågana - kontrabas i Gardana Nilssena - perkusja (skądinąd muzycy zapoznani podczas wyjazdu na stypendium Take Five: Europe), on sam na saksofonie altowym oraz pianista Dominik Wania. I to właśnie zespół wydaje się w całej tej perspektywie przynajmniej równie ważny, co muzyka Komedy.
Ta muzyka ma pięciu bohaterów. Komedę, bo stał się zaczynem muzycznych zdarzeń oraz czterech młodych muzyków będących zdarzeń głównymi architektami. I tak naprawdę nie wiem, czy bardziej podziwiać Norwegów za ich intuicyjne porozumienie i wartką rytmiczną narrację, czy lidera za jasne postawienie sprawy, kto stoi na czele tego zespołu albo może Dominika Wanię, którego wyobraźnia jako akompaniatora i erudycja jako solisty wydaje się idealnym spoiwem dla całego brzmieniowego wizerunku grupy. Możliwe jednak też, że wcale nie ma potrzeby spoglądać na nich z osobna i szukać w każdym oddzielnie ważniejszego niż inne waloru. Może o sile tego kwartetu każdy stanowi w równych proporcjach i dopiero razem zdobywają tę unikatową moc ożywienia nawet tak spiżowych pomników jak Komeda. Im częściej przysłuchuję się temu nagraniu, tym bardziej jestem o tym przekonany, jak również o tym, że chyba właśnie takich spadkobierców potrzebuje zarówno Komeda, jak i, nie tylko zresztą, polski jazz.