New Order – Low-life
Label: London Records – 2564-68879-8, Vinyl Collector – 2564-68879-8
Format: Vinyl, LP, Album, Reissue, 180 Gram
Country: Europe
Released: 2015
Genre: Electronic, Rock
Style: Synth-pop, Indie Rock
Tracklist:
A1 Love Vigilantes
A2 The Perfect Kiss
A3 This Time Of Night
A4 Sunrise
B1 Elegia
B2 Sooner Than You Think
B3 Sub-Culture
B4 Face Up
Notes:
Sticker with barcode on back cover.
Includes a code to download MP3 version of this album.
Barcode and Other Identifiers:
Barcode (Printed - sticker): 8 25646 88798 9
Barcode (Scanned - sticker): 825646887989
O ile „Power, Corruption & Lies” nie udało się zatuszować rozłamu twórczości New Order na elektroniczne disco i gitarowy post-punk, o tyle jego następca dokonuje mariażu żywych i syntezatorowych brzmień z gracją radzieckiej mistrzyni łyżwiarstwa figurowego.
„Low-Life” dziwnie się zaczyna i kończy. Zarówno „Love Vigilantes”, jak i „Face Up” są podejrzanie wesołe. Ten pierwszy wprawdzie opowiada historię żołnierza zmarłego na wojnie, ale przemyca ją pod zaskakująco optymistyczną wibracją. Jeśli chcecie usłyszeć jak brzmi country w wersji New Order, zapraszam tutaj. Z kolei closer płyty zwraca się w stronę pomnikowego „Temptation” – to w skrócie jego mniej natchniona wersja. Eksplozje hipertanecznej, podskakującej jak na gumce sekcji rytmicznej mieszają się z wykrzyczanymi wersami refrenu – nic dziwnego, że krytykom zdarzało się nadużywać wobec New Order epitetu „słodkogorzki”.
Reszta krążka to już wzorcowe, encyklopedyczne smutne disco, kreślone zimnofalowymi pasażami syntezatorów Gillian, bogato programowanymi ścieżkami automatów perkusyjnych Morrisa, rozmarzonymi melodyjkami traktowanego jak instrument riffujący basu Hooka i szukającego zgubionego oddechu, przepełnionego melancholią wokalu Barneya. Posłuchajmy breaku „The Perfect Kiss”, zaraz po starcie trzeciej minuty: jak polirytmiczne tekstury bitów wypuszczają na spacer długie, falujące plamy klawiszy, po chwili oddając prowadzenie elektrycznemu basowi, by pogrążyć się w epickim disco-finale, w którym zmysłowa melodia Hooky’ego perfekcyjnie dopełnia monumentalnych akordów syntezatora. A to tylko przedsmak tego, co dzieje się w pełnej, ośmiominutowej wersji numeru, antycypującej romantyczną odyseję Kamp! w „Breaking A Ghost’s Heart”. Najlepszy utwór New Order?
Coraz bardziej prominentną rolę w kwartecie zaczyna na „Low-Life” pełnić Gillian, na dwóch poprzednich krążkach raczej asystująca bardziej doświadczonym kolegom. To dzięki niej możliwy jest stosownie zatytułowany instrumental „Elegia”, wieszczący depresyjny, klawiszowy dream-pop The Cure circa „Disintegration” i „Wish”. To na jej symbiozie z basem Hooka zasadza się cała sfera harmoniczna poczynań New Order – gitara Sumnera, z racji pełnionych przez niego na koncertach obowiązków wokalnych, ogranicza się do mikroekspresji: gościnnych interwencji, okazjonalnych dżingli, szkiców solówek, które planuje zagrać w przyszłości (najwięcej go chyba w perełce ze strony B, nostalgicznej krytyce Ameryki „Sooner Than You Think”). To wreszcie Gilbert nieświadomie wymyśla disco polo w motywie przewodnim „Sub-Culture” – dyskotekowego hymnu przepełnionego spleenem, dekadencją i obleśną perwersją obskurnych nocnych klubów Manchesteru lat osiemdziesiątych.
„Low-Life” wydaje się płytą w dorobku New Order najpoważniejszą. Sugeruje to już przecież lektura samego tytułu i okładki, przedstawiającej zamyśloną facjatę perkusisty Morrisa. Tak właśnie wygląda człowiek słuchający wesołej muzyki ze smutnymi tekstami: ambiwalentnej emocjonalnie, ekstatycznie dołującej, a może nawet... inteligentnie głupiej.