New Order – Technique
Label: London Records – 2564-68879-4, Rhino Records (2) – 2564-68879-4
Format: Vinyl, LP, Album, Reissue, 180 g
Country: Europe
Released: 31 Jul 2009
Genre: Electronic, Rock
Style: Synth-pop, Indie Rock
Tracklist:
A1 Fine Time
A2 All The Way
A3 Love Less
A4 Round & Round
A5 Guilty Partner
B1 Run
B2 Mr. Disco
B3 Vanishing Point
B4 Dream Attack
Notes:
Includes a code to download MP3 version of this album.
Barcode and Other Identifiers:
Barcode: 0 825646 887941
Matrix / Runout: B 173 723-01 A1 WHAT EXACTLY DO YOU MEAN; PETER?
Matrix / Runout: B 173 723-01 B1 ?RETEP , NAEM UOY OD YLTCAXE TAHW
New Order nagrywali ten album na Ibizie, ale jest to fakt raczej przeceniany, ponieważ wbrew obiegowej opinii „Technique” nie jest krążkiem ani stricte tanecznym, ani szczególnie ekstatycznym, ani też nie wpisuje się w continuum dziejów „kultury klubowej”. Statystycznie większość (5/9) tego albumu to gitarowe piosenki.
Początek płyty to jednak zmyłka – „Fine Time” okazuje się wprost stworzone do euforycznego, nakręcanego nielegalnymi używkami rave’u w wypełnionej po brzegi manchesterskiej Haciendzie. Wszak kolorowe pigułki na okładce singla nie wzięły się tam z księżyca. Kaskady „szesnastek” wystrzeliwanych przez automat perkusyjny, cała masa kretyńskich melodyjek i uproszczona do maksimum rola Bernarda Sumnera (przez cały utwór powtarza tę samą frazę) – trudno porównać openera „Technique” z jakimkolwiek innym nagraniem w katalogu New Order i faktycznie, jako imprezowy climax wydaje się być trafiony w dziesiątkę.
Sęk w tym, że już dwa kolejne tracki rozwijają raczej indie-popową linię „Brotherhood” i sklasyfikowanie ich jako „muzyka klubowa” byłoby zadaniem raczej karkołomnym. „All The Way” kontynuuje trwający przez całą dekadę dialog New Order z The Cure – dyskusja, która z tych grup jako pierwsza nagrała utwór w tym stylu, przypomina spór o jajko i kurę. „In-Between Days” i „Just Like Heaven” to poważne argumenty Roberta Smitha, choć wydaje się, że wcześniej takie granie opatentowali jednak Hook z Sumnerem. Kapitalności „All The Way” właściwie nie da się wytłumaczyć: to wyczulenie na detal, niedopowiedzenie, nieposkromiony optymizm i bezpretensjonalna pogoda ducha, objawiające się choćby w boskiej interwencji klawisza zaraz za granicą refrenu, niczym w „Najważniejszym dniu”.
Przysłuchując się „Technique” nieco uważniej, można jednak dojść do konkluzji, że pod pozornie radosną gitarowo-klubową powłoką kryje się album gorzki, rozliczający rozpadające się małżeństwo Sumnera z pierwszą żoną, lata pogłębiających się uzależenień, kryzysów i depresji. Barney, często krytykowany za swoje teksty z racji zamiłowania do iście częstochowskiej frazy i bynajmniej nie oksfordzkiego słownika, nie wznosi się tu na szczyty rockowej poezji – jest raczej do bólu szczery, dosłowny w wyrażaniu tego, co chce powiedzieć.
Przede wszystkim „Technique” jest jednak albumem świetnych piosenek. Mimo naszpikowania „Round & Round” brzmieniem hi-NRG, melancholijna ekspresja Sumnera i łamiąca serce gra basu Hooka sugerują, że utwór sprawdziłby się równie dobrze w roli tradycyjnie zaaranżowanego wyciskacza łez, nawet bez dziesiątek syntezatorowych mikromelodyjek oplatających kompozycję z każdej możliwej strony. „Run” tak mocno wpatrzone było w folk-rocka lat sześćdziesiątych, że niechcący pożyczyło fragment melodii „Leaving On A Jet Plane” Johna Denvera. Jest też „Mr. Disco”, które dzisiejszemu bywalcowi alternatywnych dyskotek z pewnością przypomniałoby o Cut Copy z „In Ghost Colours” – ktoś, kto słyszał „Technique” przed 2008 roku musiał mieć deja vu stykając się później z „Hearts On Fire” czy „Out There On The Ice”, które dość bezpośrednio nawiązywały do brzmienia New Order ’89.