Kategorie

Płatności

   
           Zalecane !

    

      Wpłata na konto
            firmowe
      (przelew zwykły)  

      
     Tylko dla klientów
          z zagranicy

Oranżada ‎– Samsara

Dostępność:
szt.
Cena netto: 20,33 zł 25,00 zł

Oranżada ‎– Samsara

 

Label: OBUH Records ‎– D23

Format: CD, Album, Digipack

Country: Poland

Released: 2010

Genre: Rock

Style: Alternative Rock, Acid Rock, Psychedelic Rock

 

 

 

Tracklist

 

 

1.  Serduszko

2.  Droga

3.  Spóźniony I Boso

4.  Statek

5.  Samsara

6.  Dlaczego Słońce Tak Mocno Świeci

7.  Wiatr

8.  Oczekiwanie

9.  Przecież To Masz

10. Impro-Miron

 

 

Credits

 

- Bass Guitar, Vocals, Trumpet, Keyboards – Robert Derlatka

- Cello [Guest] – Bolek Błaszczyk, Mikołaj Błaszczyk

- Drums, Percussion, Flute – Artur Rzempołuch

- Guitar, Vocals, Tambourine – Michał Krysztofiak

- Lyrics By – Michał Krysztofiak, Miron Białoszewski, Robert Derlatka

- Music By – Oranżada

- Narrator [Guest] – Krzysztof Czekajewski, Przemysław Skoczek

- Percussion, Flute, Effects, Vocals – Maciej Łabudzki

- Saxophone [Guest] – Paweł Jordan

- Vocals [Guest] – Anucha Piotrowska, Karolina Kozak, Lidka Jaczech

 

 

Barcode and Other Identifiers

Barcode: 5 905912 558135

 

 

Lutująca zima przynosi nam trzeci album otwockiej grupy ORANŻADA, która od lat ośmiu zapamiętale wykuwa swoje własne oblicze w opornej i dziurawej glebie rodzimego podziemia.

 

Tym razem wszystko wskazuje, że “coś drgnęło” i że zespół przebił się na znaną ze słów ś.p. Jima Morrisona “drugą stronę”. Od tej pory, refleksyjno-transowy styl zespołu z silnym piętnem mazowieckiej melancholii i pogłosową sosjerką nazywać będziemy psychodelią oranżadzką.

 

Tropiciele wpływów z łatwością wyłowią potężne ślady stóp Kraut-rocka, nieśmiertelnych opowieści z planety Gong, czy szaleńcze obroty Spodka Tajemnic, ale luz. To już muzyka uwolniona o własnym kolorycie, co zaletą jest niewątpliwą wszelakich sztuk.

 

“Samsara” przynosi 10 niespiesznie prowadzonych i bardzo czujnie aranżowanych kompozycyj, wśród których od razu w pamięć zapadają “Droga”, “Statek”, “Przecież to masz” i mój ulubiony “Spóźniony i boso”.

 

Pozostałe czekają na swoją kolej, a ta wiadomo, że choć się spóźnia, to w końcu dojedzie. Tak więc wołam, wgryź się w miazmaty “Samsary”, bąbluj, smeraj i płyń. W oranżadzie tak już gęstej, że nie utopi się w niej nawet pływak niewprawny.

 

Odważny zespół. Z uporem godnym maniaka trzyma się stylu, o którym mało kto już dziś pamięta. Ile znacie współczesnych zespołów grających krautrocka? A kto bez zastanowienia wymieni kluczowe dla tego nurtu płyty? Przyznaję - ja nie potrafię.

 

Otwoczanom ten charakterystyczny rodzaj transu wydaje się płynąć we krwi. Swobodnie, jakby od niechcenia, serwują słuchaczowi jedenaście utworów, w których taplają się syntetyzatorowo-klawiszowych fluidy, plemienne kotły i psychodeliczne gitary.

 

Z tą psychodelią zespół jest również kilka dekad za teraźniejszością. Nie ma na płycie współczesnych udziwnień, freaków i modernistycznych poszukiwań. Jest za to ogromna przestrzeń oddechu i spokoju.

 

Nawet gdy muzycy podkręcają tempo (tytułowa Samsara) wciąż wyczuwalny jest... taniec. Jest flet, jest ciepłe akustyczne brzmienie, czuć powiew nieskrępowanej wolności. Z kolei przynudzajki w stylu Wiatr udowadniają, że zespół nic nie musi.

 

Może sobie bujać w obłokach, może sobie pozwolić na nieśpieszne tempo. Bardzo znamienny jest tytuł Spóźniony i boso. To dźwięki dla wszelakiej maści gap, leniuchów i niebieskich ptaków.

 

Witamy w świecie, w którym w towarzystwie podejmuje się ważne filozoficzne tematy w stylu Dlaczego słońce tak mocno świeci? Można Samsarę smakować, można ją chłonąć.

 

Na trzeciej płycie zespół rozwinął skrzydła. Liczba zaproszonych gości przekroczyła skład grupy. Dorzucając do tego mnogość instrumentów (m.in. fujarki i inne ludowe cudaki - to cytat) brygada z Otwocka stworzyła płytę gęstą, barwną, a jednocześnie lekkostrawną, mimo licznych eskapad w kosmos.

 

Uwielbiam Drogę, która dzięki gwizdom i charakterystycznej gitarze kojarzy mi się ze ścieżką dźwiękową serialu Crime Story. Z kolei w utworze Przecież to masz słyszę... Skaldów. Tak, tych Skaldów. Nie chodzi mi o hiciory typu Z kopyta kulig rwie, ale o album Krywań, Krywań.

 

I rozwala mnie kończący wydawnictwo utwór Impro-Miron. To właściwie mini-słuchowisko radiowe. Z dialogiem równie zwariowanym jak muzyka i z linią melodyczną gitary na modłę wyliczanki Panie Janie.