Asia – Astra
Label: Geffen Records – 26413, Geffen Records – GEF 26413
Format: Vinyl, LP, Album
Country: Europe
Released: 1985
Genre: Rock
Style: Pop Rock, Prog Rock, Symphonic Rock
Tracklist:
A1 Go 4:06
A2 Voice Of America 4:26
A3 Hard On Me 3:35
A4 Wishing 4:15
A5 Rock And Roll Dream 6:51
B1 Countdown To Zero 4:14
B2 Love Now Till Eternity 4:10
B3 Too Late 4:11
B4 Suspicion 3:46
B5 After The War 5:09
Płyta: NM-
Okładka: EX+
Notes:
GEF 26413 on label disk.
Printed inner sleeve with lyrics.
Barcode and Other Identifiers:
Rights Society: BIEM/STEMRA
Rights Society (Ackee Music Inc.): ASCAP
Label Code: LC 7266
Other: CB 311
Other (Circled on back cover): 58
Other (On back cover): 01-026413-20
Matrix / Runout (Side A label): 01-026413-1
Matrix / Runout (Side B label): 01-026413-2
Matrix / Runout (Side A runout): (hand etched) 01-26413-2 A-1 HOLL. A GHS-2-4072 A-1 INTL-5 SLM △11017- MASTERDISK 1-1
Matrix / Runout (Side B runout): (hand etched) 01-26413-2 B-1 HOLL GHS-2-4072-B INT.5 A SLM △11017-X MASTERDISK 1-1
Gdy „Astra” się ukazała wielu narzekało, że nie ma Howe’a, że za plastikowe brzmienie itp. Cóż, tak samo wielu wyraża opinię, że Stefan Howe nie był ani wirtuozem gitary, ani jakąś wybitną osobowością muzyczną więc jego odejście znaczącą stratą dla zespołu nie było.
No cóż, jest połowa lat 80-tych, więc krążek odzwierciedla czasy w których go nagrano. Muzycznie nie zmieniło się nic. Jest prosto, przebojowo. Może nie tak soczyście jak na poprzednich dwóch płytach formacji, ale jaśniejszych momentów jest więcej, niż tych co zaniżają poziom płyty. Są - mający niezłego kopa - otwierający „Go” z przebojową linią melodyczną, świetnym śpiewem Wettona i fajnymi gitarowymi nagrywkami Meyera oraz równie mocny „Too Late”. Do tego pierwszego z wymienionych nawet powstał miły dla oka teledysk z ładną panią przebraną za robocika z okładki płyty. Jest „Voice Of America” - piękna, niemal podniosła ballada, prawdopodobnie najładniejsza w dorobku zespołu. Wyróżnia się również zakręcony, mocniejszy, dramatyczny i zdradzający nieco ambitniejsze inklinacje muzyków „After The War”. „Rock And Roll Dream” jest nieco płytkim (chórki w refrenie i koszmarnie bezpłciowe brzmienie we wstępie na szczęście to tylko przysłowiowe ‘pierwsze koty za płoty’, z kolejnymi minutami utwór prezentuje się o niebo lepiej), ale w sumie całkiem udanym kawałkiem. Jest nieco mroczny, ale więcej niż znośny „Countdown To Zero”. Miło słucha się takiego „Hard On Me” nawet pomimo koszmarnie fanfarowych zagrywek Downesa w refrenie. „Love Now Till Eternity” może zrazić nieco kulejącym wstępem, ale na szczęscie kompozycja rozwija się na tyle ciekawie, aby pozostawić w pamięci coś więcej, aniżeli poczucie niesmaku. Kawałki przebojowe, konkretnie zagrane, brzmienie spójne. Werdykt: album się broni!